Pieczarka to grzyb „wielozadaniowy”. Udowodnijmy.
Zadanie pierwsze: pieczarka na surowo. Opłukana pod bieżącą zimną wodą lub oczyszczona pędzelkiem. Pokrojona na plasterki. Bez żadnych dodatków lub okraszona świeżo zmielonym pieprzem. Warto pobawić się pieczarką pociętą na plastry, układając z nich wachlarz, a na nim inne produkty. Wachlarz smaków.
Zadanie drugie: pieczarka gotowana. Do garnka wrzucamy dwie garści pokrojonych w kostkę pieczarek. Do tego włoszczyzna. I bulion. Gotujemy na wolnym ogniu zupę pieczarkową. Kto nie jadł nigdy zupy pieczarkowej – ręka do góry.
Zadanie trzecie: pieczarka duszona. Tym razem na gaz stawiamy rondel z pokrywką. Na dno trochę masła i posiekany czosnek. Pieczarkę kroimy w ćwiartki. Pięć grzybów, dwadzieścia ćwiartek. Wypełniają garnek do połowy. Wolny ogień. W kuchni unosi się zapach pieczarek, w tle masło i czosnek. Kto nie zna tego zapachu, niech pozna go jak najszybciej.
Zadanie czwarte: pieczarka smażona. Nóż szefa kuchni kroi idealne słupki pieczarkowe. Na rozgrzanej patelni skwierczy oliwa z oliwek. Czas wrzucać nasze słupki. Gdy lekko zbrązowieją, dorzucimy zioła: rozmaryn i tymianek. Szczypta soli i koniec.
Zadanie piąte: pieczarka grillowana. Na patyczek nabijamy pieczarki i inne takie. Co kto lubi. Żar pod grillem odpowiedni. Można układać szaszłyki. Unosi się zapach dymu. Kwadrans za nami, a danie gotowe.
Zadanie szóste: pieczarki marynowane. Bierzemy słoik, do środka wkładamy całe pieczarki. Każda mała i zgrabna. Jeszcze cebula i ziele angielskie. Wszystko zalane octem winnym i wodą. Czas na pasteryzację. Nagle zauważamy, że skończyły się pieczarki. Zostały pomysły. I pusty kosz.